31 maja 2010

Błędy młodości i seks bez zobowiązań

Jakiś czas temu, odpisując na jeden z wielu maili od czytelników, przypomniałem sobie pewną niechlubną historię, związaną z seksem bez uczuć, ze swego rodzaju przygodnością czy też błędami młodości.
To było jakiś czas temu… około 10 lat temu, w czasach dyskotek, pubów i koncertów. Było już późno, lato…ciepła noc – jakaś impreza nad jeziorem. W tym okresie sobota i określenie „już późno”, wiązało się u mnie z silnym stanem wskazującym…i tamtej nocy też tak był. Impreza powoli dogorywała a stan upojenia alkoholowego minął jakąś godzinę temu m którego można nazwać przyjemnym a zaczął się sztorm w głowie, wtedy jakieś 8 w skali Beauforta. To czas kiedy należy udać się do domu a łóżko nabiera coraz większego znaczenia.
Tej nocy nie tylko ja za dużo wypiłem i nie zdążyłem pójść do domu. Nawet nie zauważyłem kiedy, usiadła przy mnie „ona” – opinie miała bardzo średnią, urodę taką sobie ale była zgrabna, miała duże piersi i była „wprawiona”. Pamiętam wszystko jak przez mgłę ale dobrze wiedziałem wtedy co ona chce ode mnie i nawet przez jakiś czas myślałem, że też tego chce. Krótko bo tym byłem już z nią nad samą wodą, na plaży…znajomi uznali, że zwyczajnie dobrze się bawię..
Uklękła przede mną, rozpięła bluzkę i zsunęła ramiączka stanika, potem lekko wyciągnęła piersi na wierzch…była ciepłą noc, w pobliżu kręcili się inni dogorywający po imprezie, ale było ciemno na tyle, że jej piersi widziałem tylko ja…coraz bardziej kręciło mi się w głowie ale pamiętam, że miała duże piersi z ciemnymi sutkami…
Mniej niż minutę później, rozsunęła mi kolana i rozpięła rozporek… zsunęła niżej bokserki i dostała się do czegoś o czym myślała już gdy jeszcze siedzieliśmy przy stoliku. Poczułem jej ciepłe usta i wilgotny języka. W pierwszej chwili podobało mi się, potrafiła to robić – to trzeba jej przyznać ale najwyraźniej zaczynałem chyba trzeźwieć, mdliło mnie coraz bardziej, jej gęste lekko kręcone włosy przykrywały mi całe uda…robiła to niemal demonicznie, jakby zachłannie, mocno ssąc i szarpiąc.
W pewnym momencie przyjemność zaczęła mieszać się z myślami „co ja robię… przecież to dno, nisko upadłem.” Nie wiem co bardzie mnie zemdliło bardziej, wódka którą piłem całą noc czy świadomość jak dalekie od własnego ideału było to co właśnie robiłem… ale  zacząłem wymiotować, z boku wózka kończąc niemal w tym samym momencie na jej piersiach to co tak sprawnie robiła ustami…
Poczułem się fatalnie, ona nie wiedziała, że przed chwilą opróżniłem żołądek ani, że słabo ją widzę… na pytanie jednak jak mi się podobało, odpowiedziałem jej, że była świetna… bo w sumie była, to ja nie byłem świetny.

26 maja 2010

26 maja 2010 - Dzień Matki

Matki nie można wybrać, rodzimy się i już ją mamy… płodzeni jesteśmy zazwyczaj w ekstazie i przyjemności a rodzimy się w bólach i bólu gdy przychodzimy na świat, jest dopiero jego początkiem… Natura obdarzyła kobiety możliwością, darem rodzenia dzieci i ogromną siłą woli, uczuć zwanych matczyną miłością. Współczesny świat jednak często niszczy te wyjątkowość. Kobiety mają coraz większe problemy z zajściem w ciąże a czasem zachodzą choć nigdy nie powinny były móc posiadać potomstwo bo ich dzieci krótko po porodzie lądują w reklamówce na wysypisku śmierci. W najlepszym wypadku w domu dziecka… jednak dziś nie o nich mowa bo to nie matki, lecz istoty jedyne zdolne do rozrodu… przy czym mowa oczywiście o matkach porzucających dzieci a nie o mających problem z zapłodnieniem. Dziś jest jest święto wszystkich matek, wszystkich kobiet które znają ciężar i gorycz rodzicielstwa, słodycz i piękno sukcesu jakim jest dorastające dziecko, którego udało się wychować na dobrego, porządnego człowieka i w przyszłości dobrego, odpowiedzialnego rodzica który za jakiś czas pozna i poczuje różnorodne smaki i barwy posiadania własnego dziecka. Wszystkim matkom chciał bym dziś powiedzieć, że je podziwiam, bez względu czy walczą o każdy grosz by móc nakarmić swoje dziecko czy też mają tą możliwość, że przebierają na półkach sklepowych w poszukiwaniu smakołyków za którymi przepada ich pociecha. To w Was jest przyszłość świata i ludzi, wychowujcie swoje dzieci tak, by one dobrze wychowały w przyszłości swoje a świat stanie się lepszy lub nie upadnie już niżej niż upadł. Wszystkiego Najlepszego.

10 maja 2010

Pierwsze kroki do związki z kimś z SMA cz. 2


Związek zawsze jest czymś trudnym, jest jak maszyna z wielu zazębiających się trybów… praca tej maszyny zależna jest od precyzji stykania się ze sobą wszystkich trybików a także od umiejętności nadążania z ich wymianami, ważna jest kolejność i szybkość działania…ja tak widzę związek, m.in. tak.

Wszyscy wiemy, że życie nie jest idealne i czasem trzeba umieć sie sprzedać… nie wycenić i zatracić to kim jesteśmy, lecz potrafić pokazać innym, to co potrafimy i w często stereotypowy sposób to, ile jesteśmy warci. Jak pokazać przyszłym teściom, że ich córka lub syn, wybierając nas, wybrali dobrze?
Na pewno nie można mówić ciągle o swojej chorobie, ona nie może być skrywana ale i pozostać musi czymś prywatnym. Należy umieć o niej mówić ale odpowiadając na pytania odnośnie jej a nie kreując rozmowę na wiedzy o niej. Należy pokazać, że jesteśmy czymś więcej niż chorym ciałem i litującą się nad sobą psychiką… to tak jak ze wszystkim i w każdym związku – pierwsze kroki zazwyczaj nie wychodzą.
Związek to także zaoferowanie sobą czegoś więcej niż nawet silne szczere uczucia. Teściowie muszą wiedzieć, że myślimy o przyszłości, że w życiu płyniemy a nie dryfujemy i, że mimo choroby, mimo np. wózka… możemy i chcemy pracować, rozwijamy się, robimy szkołę a także robimy w życiu codziennym wszystko aby być jak najmniejszym ciężarem dla osoby z którą chcemy się związać.
Taka swego rodzaju prezentacja w której wady należy wygładzić, zalety spotęgować nie jest łatwa ale konieczna, trzeba pokazać, że jesteśmy i będziemy jako mąż czy żona po prostu partnerami a nie ciężarem bo nie wolno przeceniać tolerancyjności przyszłych teściów wobec osób niepełnosprawnych.

5 maja 2010

Pierwsze kroki do związku z kimś z SMA cz. 1

Wydawało mi się, że ludzi chorujących na rdzeniowy zanik mięśni w Polsce jest niezauważalnie mało… ku mojemu zaskoczeniu nowe pokolenie otwiera się coraz bardziej na ludzi na wózku i nie mówię jedynie o tolerancji która pozwala nie wstydzić wyjść się na ulicę lecz o postrzeganiu kogoś w kategoriach nie tylko wózka… ten blog pokazał mi, że jest lepiej – piszą do mnie pary w których chory na SMA jest z kimś zdrowym, piszą osoby zdrowe które proszą o radę jak być z kimś na wózku i czego można się spodziewać. Takie zapotrzebowanie, na taką wiedzę to wielki krok w przód.

Gdy poznajemy kogoś na wózku najważniejsza jest szczerość, nie wolno ukrywać obaw co do choroby ani ukrywać jej ograniczeń… to nie jest łatwe, sam ukrywam długo pewne sprawy, chciałem by choroba widziana była jako lepsza niż była ale na dłuższą metę to się nie opłaca i niszczy związek bo nie dajemy się poznać.
Ważne jest także aby rodzice osoby zdrowej wiedzieli, że ich córka lub syn, chce być z kimś niepełnosprawnym… nie przeceniajmy tolerancji własnych rodziców kiedy chodzi o ich własne dziecko… a ich wsparcie jest konieczne bo związek się rozpadnie.
Poznawanie ciała osoby z którą chcemy być, zawsze jest ważne lecz jeśli chodzi o kogoś niepełnosprawnego, jest to coś więcej.. obaw i wstydu jest jeszcze więcej. Dobrze gdy osoba zdrowa także przełamie się do ciała chorego np. chudego, z deformacjami żeber, kręgosłupa – to nie musi być szpetne ale musi być uczciwe i nie skrywane.
Gdy dochodzi do intymności, pamiętajcie, że bezpieczny seks w tym przypadku nabiera szerszego znaczenia gdyż ciąża musi być przemyślana jeszcze bardziej bo jest obciążeniem nawet dla zdrowych poza tym czasem istnieje ryzyko spłodzenia dziecka chorego więc weźmy to pod uwagę.