30 października 2009

1 listopada

Dziś nie jest pierwszy listopada, jednak ani jutro ani po jutrze – czasu na pisanie nie będzie… na kilka dni przed, każdego roku w towarzystwie kolorów Jesieni i zapachu opadniętych liści, myślę o tym co będzie… myśli o śmierci i bycie bądź co bądź jeszcze młodym to nie dobre połączenie, to nie zdrowe myśli… właśnie, nie zdrowe – o to się wszystko tu rozchodzi.
Kiedyś otarłem się o śmierć i wiem jedno, że każdy kto normalnie myśli, boi się jej lub będzie się bał, bez względu na to nawet, jak dobrze przeżył swoje życie. Otarłem się o nią z głupoty, nie przez chorobę i zapragnąłem wtedy żyć jeszcze bardziej.
Dostaje maile od was za które wszystkie dziękuje, jest jednak jeden podstawowy błąd w Waszym odbiorze mojego przekazu: współczucie. Nie powinno go być. Moje życzenie jego braku nie jest stereotypowym buntem niepełnosprawnej osoby lecz wyrazem znajomości samego siebie przez co wiem jedno: wiele osiągnąłem i przeżywam to życie dobrze. Dobrze czyli szukając szczęścia i nie raniąc przy tym innych tzn. starając się nie ranić.
Zaduma, chociaż w jeden dzień w roku to coś co każdy z nas powinien zaznać, chory, zdrowy – bez różnicy. W oparach zniczy każdego roku układam w głowie ważne sprawy a jest ich wiele… kłócą się w nich różne relacje bo jak już wspomniałem na blogu – każda niepełnosprawność jest zaraźliwa… chorujemy przez to jeszcze bardziej. Chciałbym choć na chwilę uwolnić się z tego miejsca, zrzucić więzy postrzegania przez innych, przełamać własne ograniczenia, spełnić oczekiwania bliskich… chociaż przez jeden dzień mieć wszystko tak jak nawet błędnie sobie wymarzyłem patrząc na te znicze…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz