24 czerwca 2010

Kropla w morzu życia

…czasem czuje się jak nic nie znaczący element wielkiej, trudnej do wyobrażenia układanki, która nie pyta swoje części składowe o to czym są i jaką pełnią funkcję. Często mając wolną chwilę, oglądam National Geografic HD i z jednej strony zadziwia mnie w pozytywny sposób ogrom, piękno i złożoność świata przyrody, a z drugiej strony dobija… przytłacza, że wiem jak piękny i wielki jest świat a jednocześnie nam zazwyczaj przychodzi żyć w tak schematycznym środowisku, powtarzalnym pod tyloma względami bo powiedzmy sobie szczerze, jak często opuszczamy kraj w którym żyjemy, kontynent… półkule. Żyjemy i umieramy nie znając świata, smakując go poprzez telewizje jedynie choć dobre i tyle… marzy mi się jednak widok gwiazd na drugiej półkuli, widok lasów tropikalnych i Amazonki z lotu ptaka, smaku powietrza Tybecie lub morzu koła podbiegunowego, żaru pustyni… to co czuje czasem, to coś zdecydowanie więcej niż symptomy duszy podróżnika lecz strach przed życiem jak karaluch, przed czymś nie znanym a jednocześnie upragnionym. To nie jest tak, że mam jakieś kompleksy wynikające z ograniczeń poruszania na wózku, nie… to znów coś więcej, niczym głód przy apetycie większym niż normalny… o potrzebie połączenia zwyczajności życia, właśnie z czymś takim. Zjeść smażoną w ognisku tarantule, odpoczywać na wiszącym hamaku a nocą kochać się w domu bez ścian i pod trzcinowym dachem popijając po wszystkim mleko prosto z kokosa.
Dziś trochę inaczej i o czymś trochę innym…