16 lutego 2010

Oczy matek...

Pamiętam gdy będąc w szpitalu, tzn. właściwie na rehabilitacji w nim, widziałem wiele matek łudzących się, że ich dzieci wyzdrowieją… młodych matek z młodymi dziećmi, które widziały postępy których nie było lub były znikome. Wydawały fortunę na prywatne leczenie, łapówki i dodatkowe wizyty… niemal zaprzyjaźniając się z lekarzami którzy znali prawdę, iż albo ich dziecko nie wyzdrowieje albo nie będzie to tak szybko jak wydaje się ich matką, nie tak szybko jak chcieli by ich rodzice bo to nie grypa i nie katar – oglądałem to wiele razy, wiele twarzy i głosów.
Czasem mamy te wierzyły tak właśnie bo były po prostu głupie i naiwne. Czasem były przekonane, że ich dziecko lepsze jest od innych a choroba to jedynie epizod, przypadek: „Nie, to nie możliwe. Nie.. nie moje dziecko, na pewno nie.” Czasem wierzyły jednak pchane miłością, wierzyły w szybki powrót do zdrowia nie dla siebie lecz dla dziecka bo nikt nie chce być chory, nikt nie chce bywać w szpitalach – bo to kaleczy umysł i wypacza zmysły. Większość tych matek rozczarowywało się… po latach znów je widywałem i miały już inne oczy, czasem rozczarowane a czasem mądrzejsze. Nie patrzały już na mnie jak na dziecko bardziej chore niż ich syn czy córka…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz