23 lutego 2010

Gubię ostrość

Dziś jest dzień… jeden z tych których nienawidzę najbardziej. W lepsze dni boję się właśnie głównie takich – pełnych niepokoju, czuje go w sobie… w drżeniu rąk i płytkim oddechu. Dwa takie dni i nie mam siły na kilka jakichkolwiek kolejnych. Czuje jak gubię ostrość i nie mogę się na niczym skupić. Praca stoi – nie jestem w stanie zmusić ciała ani duszy to efektownej pracy, tylko zawieszenie… niespójne myśli, poddenerwowanie i uczucie którego nie potrafię określić ale jest… złe. Miewam tak, gdy stres nakłada się na stres… a potem puszcza choć nie podobne jest to do uczucia miłego, relaks jeśli przychodzi to dużo później. Najpierw jest dziura, jak po sztylecie nerwów… wypełnia się ona powoli i przedłuża całość. Czuje się jakby wszyscy chcieli żyć za mnie. Moją frustrację za to tłamszą miłością do mnie. To najgorsza broń jaką znam. Życie: Jednego dnia marzysz a drugiego nie wiesz sam kim jesteś i gdzie i kim chcesz być. W takie dni modle się słowami: „Boże uchowaj mnie.. o tak nie wiele Cię dzisiaj proszę i uwolnij od bagażu który na plecach nosze.” Kiedyś mnie to wszystko przerośnie, raz na zawsze wdepcze w glebę i już nie pozwoli się podnieść i… kiedyś po prostu nie napiszę. O tym, że ktoś odszedł dowiecie się i Wy, w banalny sposób bo po braku postów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz