17 lutego 2010

Rehabilitacja ciała

Zacząłem o szpitalach.. i opowiem o nich jeszcze coś – tam świat jest inny, światem staje się sam szpital a czas zagina się, płynie raz wolniej raz szybciej – te wszystkie przemyślenia na jakie ma tam czas człowiek, zmieniają go na zawsze. Nie potrafię wyrazić tego słowami…
Poznałem dzieci które miały wątpliwy kontakt ze światem zewnętrznym – biedne tylko leżące i czekające na śmierć dzieciaki – porażenia i upośledzenia umysłowe… nie powinienem nawet znać tych terminów z doświadczenia takiego jak znam ale niestety… Pamiętam agresję nie których z nich… jakby powodowała ją frustracja i niezrozumienie – uderzały głową w ściany, gryzły się… szczypały innych. Napatrzyłem się na wiele cierpienia i zawsze szukałem dla niego zrozumienia – ciężko wierzyć w Boga po takim dzieciństwie lecz wierze. Może właśnie dlatego… Pamiętam też sukcesy – rehabilitacja wielu dzieciakom pomogła, ich stan się poprawił i już nie wracały. Miałem szczęście, że zawsze miałem możliwość bycia na oddziale otwartym, korzystając głównie z rehabilitacji: fizykoterapia, hydroterapia, elektroterapia, hipoterapia….tych terminów także nie powinienem znać, może paradoksalnie byłbym zdrowszy choć nie mówie o tym jak czułem się po nich fizycznie bo czasem dobrze, czasem źle lecz mam na myśli psychikę – o niej się zapomina i leczy tylko ciała a człowiek to jednak coś więcej. Zapał do tego musiałem godzić z wiedzą, że nigdy nie wyzdrowieje, że to leczenie doraźne, niczym amputacja nogi z gangreną. Dlatego wiele myślałem… był tam czas na to, na kozetkach w trakcie parafiny, jonoforezy czy masaży… lecz i po, po powrocie do pokoju. Czułem, że za dużo czuje… że świat bombarduje mnie doznaniami a ja nie mam tarczy. Tam wszystko było inne.. fantazjowałem na temat nie których ładnych matek dzieciaków, rodziły się różne przyjaźnie i uczucia ale wszystko jak na innej planecie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz