5 lutego 2010

SMA a dr House

Wczoraj oglądałem dr Housa, lubię go oglądać, lubię stosunkowo lekkie seriale, ciekawe  w dodatku czasem coś uczące, czemu jednak o tym pisze? Bo wczorajszy odcinek opowiadał o chłopaku chorym na SMA a choroba ta nie często jest bohaterem filmów. O życiu z tą chorobą House wyrażał się źle, zimno… drwiąco? Cóż, to tylko film… i taka a nie inna postać.
SMA czyli rdzeniowy zanik mięśni to genetyczna choroba upośledzenia sprawności i siły mięśni, nieuleczalna i postępująca… polega na nie prawidłowej aktywności motoneuronów w rdzeniu kręgowych stąd ta nazwa.
To bardzo słownikowa definicja i nie wiele powie zdrowym. Więc jest to choroba która każdego dnia coś odbiera, najpierw tracisz umiejętność chodzenia, potem poruszania się, łykania, oddychania i życia (i to o ile ma się szczęście i posiada typ SMA 2 lub 3, z SMA 1 jeden nic nie tracisz bo nic nie masz, choroba już przy urodzeniu odbiera wszystko).
Patrzałem wczoraj jak umiera ktoś chory na to co ja… wiecie jakie to uczucie? I co z tego, że to tylko film… skoro nasze życie toczy się na prawdę. Szczerze współczuje chorym na raka… śmierć niemal swoją, widzą w wielu filmach i jak sądzę, także nie wiele robi im fakt, iż to tylko film.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz