3 marca 2010

Bóg... gdy siedzisz na wózku


„Boże uchowaj mnie… o tak nie wiele Cię dzisiaj proszę i…
uwolnij od bagażu który na plecach noszę.”

Modle się… prawie co noc – tak, robię to. Wierze… prawie od zawsze. Boże posadziłeś mnie na tym wózku…mówię sobie przymykając oczy na mszy w kościele. Przymykam je i patrzę na świecę… ich płomień wtedy rozmazuje się i szklą, rozstrzeliwują promieniami jak małe gwiazdy. Modle się zawsze z nieco ponad metra nad ziemią lecz nie winie Boga za to. Nie jest to jego winą, lecz naszą… ludzką, choroby są naszym dziełem i naszym cierpieniem – zniszczyliśmy matkę Ziemię i niszczymy ją każdego dnia.
Czasem czuje żal gdy nie mogę wstać, gdy nie mogę wyjść… ale to frustracja a nie obwinianie kogoś za to. Modle się więc i tak jak we wszystkim, pragnę czuć się normalny, zdrowy – choć o zdrowie nie proszę już od dawna… nie tyle, że nie wierząc co jakby chcąc nie tracić czasu, nie marnować modlitwy na zmienianie woli Tego do którego się modlimy. Są dni gdy morale spada, wiara słabnie a beznadziejność poniża nas i depcze ale ta iskra w nas powinna być zawsze – i to jest właśnie dla mnie wiara.
Bóg jest w Nas, nie w murach kościoła i księżach – to tylko symbole jedynie spajające nas ludzi i solidaryzujące nasze emocje. Krzyże, obrazy, modlitwy… Boże wybacz nam jeśli wypaczyliśmy prawdę którą chciałeś abyśmy wyznawali. Boje się, że Kościół od dawna nie wygląda tak jak chciał Bóg by wyglądał.
Wiara jest w Nas, jej siła w Naszych sumieniach… bez Nas nie ma Boga ale i Nas nie ma bez Niego. O co prosi modląc się ktoś taki jak ja? O zdrowie i szczęście bliskich, o spokój, pomyślność i wybaczenie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz